Grudziądz (niem. Graudenz). Był maj, Anno Domini 2017. Maj miał przynieść wyjazd do Krakowa. Maj jednak okazał się kapryśny pod wieloma względami. Takim oto zrządzeniem losu - zamiast w deszczowym Krakowie - znalazłem się ponownie w Grudziądzu (i było słonecznie). Oczywiście sfotografowanie tego detalu nie było celem wycieczki. Jednak dzięki ogromnej uprzejmości właściciela mieszkania mogę Wam tak piękny i rzadko pokazywany element wyposażenia zaprezentować. Każdy sobie pomyśli - kaloryfer, jak kaloryfer, ale jednak z takimi zdobieniami teraz już się takich nie robi.
3 komentarze:
piękna rzecz :) a jako grudziądzanka jestem bardzo ciekawa tego głównego celu podróży (mam kilka typów ;) )
Tak prawdę powiedziawszy - cel był jeden - poznać wcześniej nie poznane części miasta. I cel został osiągnięty, bo Grudziądz można uznać za zwiedzony, choć jeszcze kilka rzeczy na pewno pozostało niezdobytych, w tym pewne witraże. Udało się też potwierdzić pewną historię o przedwojennej windzie - teraz już wiem, że są takie co najmniej dwie w Waszym mieście.
o tak, właśnie winda była jednym z moich typów.
Prześlij komentarz