Wrocław (niem. Breslau). Czasami patrząc na niektóre klatki schodowe należy przymknąć trochę oczy i uruchomić wyobraźnię, by stworzyć sobie swój obraz danego miejsca sprzed 100 lat, jak takie kafle aż się świeciły od nowości, a posadzka nie nosiła żadnych śladów użytkowania.
Kilka innych przykładów kafli z Wrocławia znajdziecie tutaj, tutaj, a także tutaj.
4 komentarze:
Znamy :) Klimat tej klatki schodowej przytrzymał nas tam kiedyś z pół godziny. Spotkani mieszkańcy chętnie opowiadali jak długo nie było tam remontu. Samo wnętrze można porównać do starzejącej się twarzy równomiernie usianej zmarszczkami. Niby zniszczona, ale piękna.
Ja mam wrażenie, że ogólnie tak można określić kondycję kamienic w Polsce - to takie odkrywanie ukrytego piękna. Nie wiem, czy też tak masz, że jak wyremontują klatkę, odmalują, to jakoś tak dziwnie się do niej wchodzi i cały ten czar i magia gdzieś ulatują? W każdym razie, te kafle mają swoich braci w Opolu. Tam są one zachowane w bardzo dobrym stanie z tą tylko różnicą, że nie mają tych białych pasków na górze i dole.
Pewnie, że w takiej nadgryzionej zębem czasu klatce schodowej czuje się tyle emocji z odkrycia, z tego co się widzi, jakie zapachy wdycha oraz kogo się spotyka, aż w końcu - z tego, jak pracuje wyobraźnia, że trudno porównać ją z tymi wyremontowanymi. Rzadko w takich bywam :), ale raz się zdarzyło i przyznam - było świetnie. Renowacja z zachowaniem stylu dodała tylko smaku. Przed remontem raczej nie było tam specjalnie unikalnego klimatu. Śmieszne, że można ją zestawić z klatką schodową, o której jest wpis, bo wzór jest ten sam! :) To u mnie kafel #28, pamiętasz?
Zostawiłem na siebie namiar prywatny na FB - miło będzie jak się odezwiesz :) Z chęcią podyskutuję. Do usłyszenia!
Prześlij komentarz